Paweł Pawlikowski
Paweł Pawlikowski
nieliniowy nieliniowy
2870
BLOG

Ida - kwestie rasowe najważniejsze

nieliniowy nieliniowy Kultura Obserwuj notkę 13

 

Który artysta najskuteczniej zaszczepił w nowożytnej kulturze mit okrutnego i głupiego wieśniaka polskiego, nienawidzącego wszystkiego co żydowskie?

Zanim odpowiem na to pytanie przypomnę fragment losów bohatera powieści, bo o powieść tu chodzi, który z racji pochodzenia żydowskiego musi się w trakcie wojny ukrywać wystawiony na łaskę i niełaskę wspomnianych głupich chłopów. Pewnego dnia obserwuje on jak w głównej izbie chaty cała rodzina po kolei kopuluje z kozłem. Przy pomocy podobnych historii autor dalej buduje rzeczywistość żydowskiego chłopca, który w polskim piekle nieustannie ociera się o śmierć. Wymowy całości dopełnia metafora malowanego ptaka - tytuł powieści. Ptak oprawiony przez wieśniaków  kolorową farbą, wypuszczony później na wolność, zostaje ostatecznie zadziobany. 

 

Przyjęcie książki w USA, gdzie się ukazała, było bardzo przychylne, a powieść ostatecznie osiągnęła status bestseleru.  Można śmiało powiedzieć, że historia malowanego ptaka stała się ogólnoświatową metaforą losu ukrywających się podczas II wojny światowej w Polsce Żydów. 

 

W "Idzie" cała rzeczywistość głównej bohaterki (a może dwóch głównych bohaterek) została zdeterminowana wydarzeniami niemalże bliźniaczo podobnymi do tych, które opisuje Kosiński. Chodzi bowiem o tych samych głupich i okrutnych polskich chłopów. Chłopi z filmu Pawlikowskiego zarąbali siekierami całą rodzinę żydowską, w tym małego żydowskiego chłopca, a następnie zagarnęli majątek ofiar. Ida przeżyła ponieważ wyglądała bardziej aryjsko niż reszta i trafiła do klasztoru na wychowanie u sióstr. 

 

Tu uwaga, ponieważ chłopi jako jedyni w filmie reprezentują tubylców możemy przyjąć, że reprezentują wszystkich Polaków (muzycy w "Idzie" to pół-cyganie).

 

Teoretycznie dopuszczalną byłaby teza, co podnosi wielu recenzentów, że film opowiada o zawieszeniu głównej bohaterki pomiędzy rzeczywistością klasztoru a światem, który dla młodej nowicjuszki zaczyna mienić się pełnią barw - pierwsza miłość, zetknięcie ze sztuką (jazz) i jej trudnym w związku z tym wyborem, do którego na końcu filmu chyba jest już gotowa. I tak by było pięknie, i tak by było wspaniale, kino skupione na wnętrzu, przez to wyciszone, operujące szczególną estetyką - wysmakowane czarno-białe zdjęcia, jednak przeczy temu prosta mechanika filmu. Sprężyną  całej intrygi, losów dwóch głównych bohaterek, jest bowiem ich żydowskość. To żydowskość Idy stawia pod znakiem zapytania całe jej dotychczasowe życie. Poważny dylemat: chrześcijaństwo - judaizm. Jeżeli rodzice Idy byli ortodoksyjnymi Żydami to czy chcieliby mieć córkę zakonnicę? Co do konfliktu światów, reżyser mocno gra na uwypuklenie tej różnicy - reprezentantką świata żydowskiego jest tu ciotka Idy. W filmie przedstawiana jako życiowa babka, mieszkająca w luksusowym mieszkaniu, posiadająca własny samochód, co w tamtych czasach świadczyło o wysokim statusie (nie nadęta jednak bynajmniej). W ogóle wizerunek ciotki zmierza w ciągu historii ku maksymalnemu ociepleniu, okazuje się na końcu wrażliwą i kochającą głęboko istotą. 

 

Na przeciwnym biegunie znajduje się rzeczywistość Idy. Sztywne rytuały sióstr, zimno, milczenie tak bardzo kontrastujące z luźnym, patrz ludzkim, zachowaniem ciotki.  Siostra przełożona rozmawiająca z Idą przed jej wyjazdem robi w ogóle wrażenie kata. A i sama aktorka grająca Idę  podbija to wrażenie sztywności modląc się w sposób jakby ktoś jej dokładnie nie poinstruował.

 

Przedłużeniem rzeczywistości nieżydowskiej - polskiej (już poza Idą), są chłopi. Tu autorzy scenariusza się nie patyczkowali. Chłopi polscy są przedstawieni jako tchórze, złodzieje i mordercy o obmierzłych gębach. 

 

Z wyglądu film jest realizowany trochę w duchu "Winter Light" Bergmana. Podobnie dotyczy rzeczywistości duchowej, trudnych wyborów. U Bergmana nie ma jednak w ogóle kwestii rasowych. Nie istotne jest kto jest Żydem, kto Szwedem. Bergman chce w czysty sposób ukazać dylemat ludzki, tragedię zwątpienia, kryzys wiary. Dlaczego zatem film Pawlikowskiego, który teoretycznie opowiada o tym samym, z kwestii rasowej robi cały motor historii? 

 

Odpowiedź może być tylko jedna: bo to jest temat tego filmu. Los Żydów w Polsce. Jak zatem on wygląda w filmie "Ida"? Żydzi zostali wymordowani przez Polaków a ich majątek został zagrabiony. W celu pogłębienia przekazu przedstawiono winnego, którym jest okrutny, prymitywny Polak. Aby nie tworzyć dysonansu o kogo tu chodzi, autorzy filmu zdecydowali się także, aby ani razu nie użyć słowa Niemiec, czy hitlerowiec. 

 

Wróćmy jednak do Kosińskiego. Jego historię ciekawie poprowadziło życie. Zadebiutował "Malowanym Ptakiem" i od razu stał się wielką gwiazdą literatury amerykańskiej. Jego sukces przygwoździła osobista tragedia życiowa, którą było 5 lat życia w ukryciu podczas wojny na polskiej wsi, tak barwnie opisanej w "Malowanym Ptaku". Traf jednak chciał, że gdy Kosiński przyjechał do Polski owi okrutni, kopulujący z kozłem wieśniacy, postanowili się z nim spotkać. Opisuje to w swojej książce nieoceniona Joanna Siedlecka.  Cóż się zatem wydarzyło? Jurek, jak go nazywali wieśniacy, nie chciał ku ich konsternacji z nimi w  ogóle rozmawiać. Stał zażenowany i coś tam burczał pod nosem, a oni przecież przybyli z daleka i to licznie…

Wtedy dopiero wyszło na jaw, że ci okrutni i cwani podludzie z narażeniem życia, swego i swoich dzieci, przechowali całą rodzinę Kosińskich do momentu wyzwolenia. W tym także małego malowanego ptaka. 

 

Jeżeli motorem filmu Pawlikowskiego są kwestie rasowe to można zadać pytanie po co on ten film zrobił? Niech poszlaką będzie tu fakt nominacji tego obrazu przez Polskę do nagrody Oskara. Ten właśnie bowiem film jest lansowany jako nasza, najbardziej udana, tegoroczna produkcja. A zatem kwestie rasowe pompuje się  w polskiej kinematografii na pierwsze miejsce. Jeżeli zaś kwestie rasowe to oznacza, że chodzi tu o kwestie historyczne, a to oznacza ni mniej ni więcej, że padnie pytanie: kto tu jest winien? 

 

Dla widza nie znającego historii terroru niemieckiego na terenie Polski w trakcie II wojny światowej (a w sferze pop widz bez obycia historycznego to norma), winnym zagłady Żydow i ich ograbienia są durni, okrutni Polacy. I ten przekaz jest w tej chwili lansowany w postaci nominacji do Oskara przez polski rząd w postaci Ministerstwa Kultury i podlegający mu PISF.

 

Możemy zadać pytanie, dlaczego pompuje się winę Polaków? Czy chodzi tu o sławetną pedagogikę wstydu, czy o coś innego?

 

Zostawię to pytanie bez odpowiedzi, dodam od siebie, że podobna perfidia, która była udziałem Kosińskiego nie kończy się dobrze. Autor "Malowanego Ptaka" po odkryciu jego faktycznych losów w Polsce został wykluczony z establishmentu amerykańskiego i popełnił samobójstwo.

 

W filmie Pawlikowskiego perfidia idzie jednak dalej, bo ocieplając wizerunek ciotki kosztem reszty rzeczywistości filmowej "Idy" scenarzysta próbuje usprawiedliwić poczynania prokurator stalinowskiej. Znowu tłumaczenie idzie po linii rasowej. Jak wiemy Wolińska nie popełniła samobójstwa a Polakami gardziła do swej późnej starości, której dożyła będąc poza zasięgiem polskiego wymiaru sprawiedliwości i do 2005 odbierając stalinowską emeryturę.

 

Na koniec kilka uwag technicznych. Film, który ma charakter propagandowy nie może być dobry. To z resztą powód, dla którego aktorstwo w "Idzie" jest strasznie sztywne: aktorka, która gra "Wolińską" nie może nam jej serwować w postaci fajnie wyzwolonej pani po jakichś tam przejściach. Mordercy się tak nie zachowują. Mordercy, którym się udało, patrz Wolińska, do końca życia mówią o swoich ofiarach jak o głupkach - wyparcie. Dlatego Kulesza może tylko udawać. A skoro jest ona najważniejszą partnerką głównej bohaterki to wszystkie sceny z nią są udawane (3/4 filmu). Kłamstwo w ogóle jest przekleństwem tego obrazu i w różnych proporcjach wszystkim się udziela. 

 

W tym momencie chciałoby się napisać, że kłamstwo to przekleństwo całego polskiego kina, które nawet jeżeli już coś tam przekazuje to nigdy 1:1. 

 

Cóż, na prawdę będziemy musieli chyba jeszcze poczekać. Tymczasem możemy być pewni, że "Ida" Oskara nie dostanie, a refleksja natury historycznej, którą widz wyniesie z kina, będzie miała tylko jeden wektor. 

 

 

 

 

 

nieliniowy
O mnie nieliniowy

leniwy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura